Wywiad z Dorotą Kościukiewicz-Markowską w Wizaz.pl

Wywiad z Dorotą Kościukiewicz-Markowską w Wizaz.pl

Przedstawiamy unikalny wywiad z autorką albumu ‚Pałac kolorów. Magia makijażu’ – wizażystką Dorotą Kościukiewicz – Markowską: o początkach kariery, trickach i inspiracjach. Przeprowadziła go Redaktor Naczelna Wizaż.pl Agnieszka Zembrzycka.

A.Z: Kiedy dojrzała w Pani decyzja że wizaż to będzie Pani sposób na życie?

D. K-M: Decyzja nie dojrzewała – to był impuls, a zarazem świadomy wybór. Makijaż towarzyszył mi odkąd pamiętam, ale nigdy nie myślałam o nim w kontekście profesji. Lubiłam malować najpierw lalki, potem koleżanki. Traktowałam go zawsze jako zabawę, swego rodzaju hobby. Jednak pewnego dnia w Meksyku wpadł mi do głowy ten szalony pomysł, aby zostać wizażystą i nie zawahałam się ani chwili, aby wejść na tę ścieżkę. Nie będę w tym miejscu zdradzać wszystkich szczegółów towarzyszących tej decyzji, bo są one opisane w powieści ‚Bez wysiłku’, inspirowanej na mojej historii, mówiącej między innymi o moich początkach w tym zawodzie. Dla tych, którzy jej jeszcze nie czytali, dodam tylko, że książka ‚Bez wysiłku’ nie ma nic wspólnego z makijażem, za to bardzo w niej dużo idei o poszukiwaniu samego siebie i swojego miejsca na ziemi. O tym, co kryje się pod enigmatycznym pojęciem ‚szczęście’ oraz w jaki sposób odnaleźć je w tym zwariowanym świecie. Jeśli bohaterce powieści się to udało, to może się to udać każdemu. Wystarczy tylko marzyć oraz z determinacją i konsekwencją iść w stronę tego, co nam w duszy gra. A mi w pewnym momencie ‚zagrała’ w duszy idea o zostaniu wizażystą i po prostu ‚wybrałam’ ten zawód, zagłębiając się powoli, aczkolwiek konsekwentnie, w świat kolorów, barw, tekstur i okładkowego piękna.

A.Z: Jak wyglądała Pani droga do takiej perfekcji?

D. K-M: Po prostu robiłam tylko to, co lubiłam. I nie chciałabym, aby zabrzmiało to jakoś arogancko, ale rzeczywiście postawiłam sobie bardzo konkretne cele i do nich dążyłam. Nie mogę nawet napisać, że była to ciężka praca, bo wykonując zawód, który sprawiał mi taką frajdę – czułam, że się bawię, chociażby praca miała trwać od samego rana do późnej nocy. Miałam chyba dużo szczęścia, że zaczynałam karierę wizażysty w Meksyku, gdzie jest inna mentalność i ludzie podchodzą do swojej pracy bardzo luźno i spontanicznie. Wtedy łatwo jest wprowadzać swoje idee, bo cały zespół jest elastyczny, zaczynając od fotografa i modelki a na fryzjerze i wizażyście kończąc. Tworzyliśmy zgraną paczkę i wspólnie uczyliśmy się swoich zawodów, każdy na swój sposób zdobywając perfekcję w swoim zakresie.Jeśli chodzi o samo łączenie kolorów, to znów miałam szczęście być w miejscu, gdzie świat eksplodował barwami. Chociaż patrząc dziś na naszą Złotą Polską Jesień, trudno nie przystanąć, aby nie przyglądnąć się tym zaczarowanym kolorom. Przyroda jest największą artystką i jej uważna obserwacja jest największym źródłem inspiracji, największym natchnieniem. A gdy robisz coś w tym natchnieniu, to zbliżasz się do perfekcji. Jeśli chodzi o samą technikę, jestem wiecznym poszukiwaczem. Gdy jakiś produkt mnie nie satysfakcjonuje to łączę kosmetyki, które często nie powinny się łączyć. Łączę kolory, które według niektórych nie powinny się łączyć. Jestem trochę jak dziecko i robię to, co mi w duszy gra, przykładając też wielką uwagę do każdego szczegółu i detalu. Bo w zdjęciach typu beauty czy fashion, każda drobna pomyłka czy zawahanie ręki skutkuje tym, że coś jest nie tak. W moich makijażach ręka nie może się zawahać. Często, gdy przychodzą do mnie wizażystki na szkolenie, zaczynamy od namalowania prostej kreski eyelinerem na swojej własnej dłoni. Wiecie, jakie to jest trudne zadanie! Ale jeśli nie namalujemy jej na dłoni, to w jaki sposób będziemy mogli namalować prostą kreskę potem na oku, gdzie jest ograniczona ilość miejsca? Poza tym, często mamy nałożone już cienie, więc nie ma mowy o jej poprawianiu. Do biegłości w cieniowaniu polecam zaś zwykłe dziecięce kredki – nauczmy się dzięki nim cieniować tęczę. Niech kolory przechodzą idealnie! Jak nam się to uda, to cieniowanie na oku będzie bardzo proste. I w ten sposób każdy wizażysta może być artystą, bo też i nim jest, jeśli sam tylko w to uwierzy. Trzeba tylko ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć – jeśli to możliwe na wielu różnych kolorach i kształtach twarzy kobiet w różnym wieku. A powtarzanie podobno czyni mistrza.

A.Z: Co było najtrudniejsze na tej drodze?

D. K-M: Nie miałam trudności. Wyborów dokonywałam zawsze świadomie i nawet powrót do Polski, który na początku wydawał się dość trudny, bo wracałam do Szczecina, w którym nie zdarzają się wielkie sesje modowe, zaowocował dziś moim albumem ‚Pałac kolorów. Magia makijażu’. Jestem pewna, że gdybym mieszkała w wielkim mieście to nie miałabym czasu na jego napisanie, na zrobienie tylu zdjęć i przygotowanie go do tej fantastycznej formy, w której jest obecnie. Myślę, że wszystko dzieje się po coś. Wystarczy tylko zawsze optymistyczne nastawienie do różnych kolei losów, a samą drogę trzeba traktować jako nieustającą pasję i magię tworzenia. Nie można ulec złudzeniom, że cel czeka na nas w dalekiej przyszłości. Tym celem jest teraźniejszość, więc jako wizażyści – jeśli właśnie dziś robimy dzieło swojego życia, to będzie to bardzo szczęśliwy dzień. Nie podążajmy za enigmatyczną i niedającą się przewidzieć przyszłością tylko osadźmy się w teraźniejszości a na co dzień będziemy szczęśliwie tworzyć kolejne dzieła. I w ten sposób droga nigdy nie będzie trudna.

A.Z: Kto był pomysłodawcą wydania albumu z Pani pracami?

D. K-M: Ja sama. Pomysł zrodził się w Meksyku. Już wtedy wiedziałam, jak będzie się on nazywał. Ale był to bardzo długi i wieloletni proces. Bo zdjęcia do działu fashion powstawały na przestrzeni 7 lat. Ostatnie 2 lata to były już sesje non-stop, bo żeby wybrać najlepszy materiał, trzeba zrobić tego materiału dużo więcej. Sam pomysł na książkę pojawił się, gdy zauważyłam, że nie ma czegoś podobnego na rynku. A ja chciałam tak bardzo mieć w dłoni coś ekskluzywnego, do czego wracałabym i co mogłoby inspirować moją głodną duszę. Nie mówię przy tym, że nie ma inspirujących dla mnie zdjęć, bo nawet wśród naszych polskich wizażystów mamy prawdziwych artystów. Ale to w jednym, a to w drugim magazynie można było coś znaleźć. A mi chodziło o takie jedno, duże kompendium nie tylko wiedzy, ale i bajecznych produkcji fotograficznych do inspiracji wizażowych. Swego rodzaju pchnięcie w kierunku własnych poszukiwań. Materiału do rozmyślań nad łączeniem barw i tekstur. Jako, że nic takiego nie znałam to postanowiłam sama taką książkę zrobić. Jeśli chodzi o samo wydanie albumu, to chciałam czuwać nad całym procesem produkcyjnym więc nie było innej opcji jak zrobić go u siebie na miejscu w Szczecinie. Stąd idea, by mój mąż założył wydawnictwo Movart. W ten sposób mogłam mieć totalny wpływ na wszystko, na wybór świetnej artystki – graficzki, równie świetnej redaktorki, tłumacza na język angielski no i co najważniejsze drukarni KAdruk, która stanęła na wysokości zadania i zrobiła cacko na naprawdę światowym poziomie. Gdybym wydała to w ‚normalnym’ wydawnictwie, nie miałabym takiego wpływu na kształt albumu, a Państwo na pewno nie trzymaliby w dłoni ‚Pałacu Kolorów’ w takiej formie, w jakiej jest on obecnie. Bo całość jest dokładnie taka, jak chciałam i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa.

A.Z: Skąd czerpała Pani pomysły na makijaże w ‚Pałacu kolorów’?

D. K-M: Z życia. Z każdej jego formy i każdej minuty, podczas której dane mi jest istnieć na tej planecie. Najważniejsze są nie same pomysły, bo ich na pewno czytelnicy tego artykułu mają mnóstwo, ale kwestia wprowadzania ich w życie! Nie bójmy się ocen, nie bójmy się osądów innych. Poczujmy, co naprawdę chcemy pokazać światu i róbmy to z totalną pasją. Wystarczy otworzyć się, wsłuchać się w siebie a inspiracja przyjdzie, oferując nam niezliczony wachlarz rozmaitych połączeń. Inspirujmy się pracami innych, bo po to przecież są. Po to są też trendy. Ale zawsze poszukujmy swojej własnej drogi, bo kopia przy konfrontacji z oryginałem nigdy nie wygra. Nie ma szans. Bo w tej pierwszej jest świeżość i dusza, a ta druga, choć może być równie piękna, jest pusta niczym szklanka po wypitej kawie. A połączeń kolorystycznych może być nieskończenie wiele, niczym w muzyce. Możemy być więc twórcami, którzy nigdy nie będą powtarzać nawet swoich własnych prac. Chociaż byśmy mieli dwadzieścia modelek do tego samego pokazu mody, malowanych na ten sam schemat, każdy makijaż może mieć delikatne dotknięcie unikalności. Wtedy nigdy się nie znudzimy, bo będziemy zawsze i wszędzie cieszyć się z tego, że wykonujemy tak ciekawy i kreatywny zawód.

A.Z: Wiele z naszych userek, to pasjonatki makijażu, a często także przyszłe adeptki sztuki wizażu. Będę próbowała wyciągnąć od Pani kilka praktycznych porad i tajemnic. Proszę mi powiedzieć: Jakie lubi Pani podkłady?

D. K-M: Lekkie, łatwe i przyjemne! A tak poważnie to im lżejszy jest podkład, tym dla mnie lepiej. Ja lubię widzieć skórę, jej teksturę. Jeśli chodzi o marki to często używam do sesji zdjęciowych fluidu Chanel Vitalumiere nr 30 i nr 20. Te dwa kolory dają mi niezliczony potencjał barw, wystarczy tylko odpowiednio je ze sobą zmieszać w różnych proporcjach. Przy cerach, które potrzebują więcej krycia stosuję fluid Estee Lauder Double Wear – tutaj też mam swoje ulubione kolory – 12 i 05. Jeśli potrzebuję czegoś aksamitnego i lekkiego – używam podkładów Shiseido, jeśli modelka ma bardzo jasną cerę, świetnie się sprawdza Dual Balancing Foundation nr I00 lub O00. Korektory używam najczęściej dwa – Dion Skinflasch Radiance nr 2 lub Yves Saint Laurent nr 1. Jeśli cera jest problematyczna, używam marki Kryolan.

A.Z: Jakie tusze do rzęs?

D. K-M: Tu jestem wybredna. Uwielbiam, jak rzęsy są długie a zarazem lekkie, bez poczucia oblepienia produktem. Świetny dla mnie jest Lancome Hypnose i Hypnose Doll Eyes, równie dobry jest Guerlain – w nowym, pięknym opakowaniu z lusterkiem – cudnie rozczesuje, podkręca i wydłuża rzęsy. Używam też czasami tuszu Estee Lauder. Nie lubię szczoteczek silikonowych, tylko standardowe – małe, cieniutkie, dzięki którym mogę dokładnie pomalować każdą rzęsę.

A.Z: Czy jest jakiś kosmetyk/ kosmetyki, bez których nie wyobraża sobie Pani pracy?

D. K-M: Tak naprawdę wszystko jest ważne, dlatego tak rzadko ruszam się z mojego studia na jakieś zewnętrzne sesje czy pokazy mody. To musi być dla mnie coś naprawdę inspirującego, żebym zapakowała te wszystkie kosmetyki do waliz. Nawet jak mam z góry zaplanowany makijaż to nigdy nie wiem, co może się jeszcze przydać, więc wolę mieć pod ręką wszystko i często rzeczywiście coś się przydaje, bo na miejscu wpada jakaś nowa, świeża idea. Ale jeśli miałabym wybrać jeden produkt to byłby nim puder sypki. Może, dlatego że sama noszę go w torebce. Zarówno dla klientek, modelek, jak i dla siebie używam pudru sypkiego Chanel nr 30. W tej sprawie jestem konserwatywna. Jak coś mi się już spodoba, to wiążę się z danym produktem na lata. I ten właśnie puder towarzyszy mi już dobre parę lat. Nie ruszyłabym też się nigdzie bez pielęgnacji, czyli produktów Shiseido. I nie robię w tym miejscu reklamy marce, bo od dawna nie jestem z nią związana, ale naprawdę od wielu lat jestem jej wierna. Jako, że ładna, wypielęgnowana skóra jest podstawą, nie tylko makijażu ale i pięknego wyglądu, to dla mnie kremy Shiseido sprawdzają się idealnie. Ich produkty dają niewiarygodne efekty.

A.Z: Gdzie szuka Pani inspiracji do swoich prac?

D. K-M: Tak, jak już wcześniej wspominałam – wszędzie. Najczęściej idee przychodzą z rana, tuż po przebudzeniu. Kolory wirują i wyłaniają się niejako z nicości. W ten sposób jest już jakaś podstawa na kanwie, której mogę pracować. Reszta powstaje spontanicznie. Daję się ponieść chwili i spontaniczności tworzenia. Duży wpływ na wybór makijażu ma oczywiście cała stylizacja jak i modelka, a nawet moje emocje w danym dniu. A podczas samego malowania nie trzymam się żadnych zasad. Otwieram się na cały potencjał możliwości i słucham podszeptu mojej duszy.

A.Z: Jaki makijaż, technika jest dla Pani najtrudniejsza? Lub jaki makijaż z prezentowanych w książce sprawił Pani najwięcej pracy, kłopotu? I dlaczego?

D. K-M: Do wszystkiego dochodzi się etapami, powolutku. Nie możemy oczekiwać od półrocznego dziecka żeby umiało chodzić. Tak samo ze sztuką. To musi się rozwijać z czasem, w swoim rytmie. Nie ma chyba teraz nic, co byłoby dla mnie trudne. Czasochłonne tak, ale nie trudne. Trudne czasami jest zaś to, że jestem człowiekiem orkiestrą – po kilku makijażach i zdjęciach, które sama robię u siebie w studio, padam wyczerpana. Wyczerpana, ale szczęśliwa. Jeśli chodzi o zdjęcie, na które poświęciłam najwięcej czasu i które w jakiś sposób było dość ‚kłopotliwe’, to było to zdjęcie z okładki ‚Pałacu Kolorów’. Miałyśmy z modelką, – Karoliną cały dzień na zrobienie jednego zdjęcia! Ja dokładnie wiedziałam, czego chcę i choć makijaż być może nie wygląda na skomplikowany, to proszę mi uwierzyć, że takim jest. I bardzo ciężko przy tych wszystkich złoceniach było zrobić to jedno, perfekcyjne zdjęcie. Proszę zauważyć, że pod spodem modelka ma pomalowaną twarz na złoto z teksturą zbliżoną powiedzmy do farby akrylowej. I tym dodatkowym, spontanicznym ‚olśnieniem’, była decyzja o oprószeniu całej twarzy złotymi opiłkami. Wtedy zaczęła się magia, którą można zobaczyć na okładce. To zdjęcie hipnotyzuje. Było warto poświęcić cały dzień pracy na to jedno zdjęcie – czasami tak jest.

A.Z: Jak ocenia Pani polskie ulice i makijaże mijanych na co dzień kobiet?

D. K-M: Bardzo dobrze. Polki w większości umieją się malować. Ja lubię na co dzień makijaż dyskretny, prawie niewidoczny, choć i lubię popatrzeć na szalone kreski dwudziestolatek. Na ich oczach szaleństwo wygląda bardzo fajnie. Pamiętajmy za to, jako wizażyści, że makijaż na co dzień jest zupełnie inny od makijażu do zdjęć typu fashion czy beauty. I o tym piszę w pierwszej części albumu w  ‚Metamorfozach’ – dziale poświęconemu zwykłym, normalnym kobietom. Za pomocą kilku zaledwie kosmetyków zmieniają się one nie do poznania. Gotowe recepty na takie makijaże wraz z dokładnymi opisami znajdują się w wymienionej wyżej części albumu.

A.Z: Proszę nam zdradzić jaka jest Pani tajemnica pięknego wyglądu? Czy ma Pani jakiś swój ulubiony typ makijażu, czy może wciąż Pani zmienia swój wizerunek jak kameleon?

D. K-M: Pracując jeszcze dla Shiseido uwielbiałam wchodzić do pracy codziennie w innym makijażu. Dziś jest to jeden makijaż idealnie dobrany do mnie, czyli taki, który jest niewidoczny. Stapia się niejako z całym moim złocistym kolorytem – od włosów po rzęsy i brwi, tworząc jedną całość. Podstawą mojego makijażu są teraz cienie Diora nr 030 oraz cienie do brwi Shiseido BL3. Do malowania policzków stosuję dwa róże, jeden w roli bronzera – Chanel nr 15, a drugi – Givenchy – Le Prisme nr 24 dla podkreślenia świeżości i delikatnego koloru na policzkach. No i tak jak pisałam wcześniej – nie obejdzie się bez pudru sypkiego. Sama też używam delikatny fluid Chanel Vitalumiere. Tajemnicą pięknego wyglądu jest zaś radość i akceptacja siebie samego. Nie ma większego uroku niż uśmiechnięta i zadowolona kobieta. Z drugiej strony najpiękniejszej kobiecie z najcudowniejszym makijażem przy wykrzywionym grymasie twarzy nic nie pomoże. Może i być ona piękna, ale co to za piękno? Puste, powierzchowne i bardzo zewnętrzne. Ale nasza zadowolona i pełna pozytywnej wiary w siebie kobieta, przy delikatnym podkreśleniu atutów swojej urody może naprawdę przeistoczyć się w prawdziwą królową! Ja uważam, że piękno kryje się gdzieś głębiej, nie tylko na powierzchni.

A.Z: Czy ma Pani jakieś rady, złote myśli dla ewentualnych, przyszłych adeptek sztuki makijażu? Proszę powiedzieć jak osiągnąć takie mistrzostwo?

D. K-M: Nie bać się! Wziąć pędzel do ręki i próbować, próbować, próbować. Ja na początku pracowałam praktycznie za darmo, ale dla mnie najważniejsza była praktyka, praca z wieloma fotografami i różnymi twarzami. W ten sposób efektem drugorzędnym było to, że na tyle podpatrzyłam sztukę robienia zdjęć, że potem sama mogłam zacząć robić sesje zdjęciowe. Myślmy długofalowo, ale osadźmy się w teraźniejszości i nie zapominajmy, że nasze kolejne zdjęcie może być tym, które otworzy nam drogę do zupełnie innych możliwości i dzięki któremu mogą się zmienić nasze perspektywy i możliwości przyszłej pracy. Pracujmy więc zawsze całą duszą!

A.Z: Na koniec proszę nam powiedzieć gdzie i od kiedy można nabyć album?

D. K-M: ‚Pałac kolorów. Magię makijażu’ można kupić już teraz na stronie internetowej www.palackolorow.pl. Chciałabym w tym miejscu serdecznie podziękować patronom prasowym albumu: wizaz.pl, polki.pl i magazynowi make-up trendy.

A.Z: Pani Doroto, ślicznie dziękuję za wywiad. Muszę przyznać, że już dawno nie widziałam tak pięknie wydanego albumu i mam nadzieję, że odniesie Pani sukces rynkowy.

D. K-M: Ja również dziękuję za rozmowę.

No Comments

Leave a Comment

line